sobota, 5 stycznia 2008

Niewinne zabawy "języczkiem"...


"Niewinne zabawy z języczkiem"...

Od blogowania do blagowania

Język mówiony i pisany, to potężny instrument dydaktyczno-wychowawczy, o nieograniczonych możliwościach i sile rażenia. Jest też podatnym i bardzo plastycznym "tworzywem" do wszelkiego rodzaju eksperymentów semantyczno-nomenklaturowych. Najczęściej kończy się na prywatnych eksperymentach, bo zmiany językowe żądzą się własnymi prawami i rozłożone są w czasie przekraczającym istnienie przynajmniej kilku generacji.


Języki świata, to przysłowiowa wieża Babel, dosłownie i w przenośni. Są języki twarde i miękkie w odbiorze akustycznym. Biorąc pod uwagę wrażenia fonetyczne i zestawiając to z własnym językiem ojczystym, można podzielić je również na śmieszne, "szeleszczące", smutne, bełkotliwe i czasami nie dające się powtórzyć ze względu na skomplikowany akcent i artykulację.

Język francuski, to język zmysłowy, bogaty w dźwięki i przyjemne skojarzenia. To idealny język do wyznawania miłości. Jakby stworzony do tego.

Niemiecki jest zupełnie inny. To twardy język, musztrowo-wojskowy. Słuchając go (ktoś, kto go nie rozumie), nie wie, czy chodzi o gniew czy żarty. Agresywny i... naprawdę obcy, oczywiście w aspekcie fonetycznym i tak zwanego pierwszego wrażenia akustycznego. Wiele obcych wyrażeń, transmitowanych z jednego języka do drugiego, w efekcie fonetycznych porównań, tworzy wyrazy, które w innych językach mają znaczenie wulgarne, pospolite, czy wręcz obraźliwe. W wielkim markecie budowlanym w Niemczech zamurowało mnie na moment przy regale z farbami, bo olbrzymimi literami na wielkim wiadrze z farbą przeczytałem słowo "dupa". To rzeczywiście było duże, ale to na pewno nie jest "dupa" i na dodatek w płynie!? - myślałem gorączkowo rozglądając się z trwogą po sklepie.

W języku rumuńskim słowo "dupa", oznacza "po". Kupując popularny krem nivea w Rumunii, na samym końcu opisu sposobu jego używania można przeczytać: "dupa la plaja". Dla kogoś, kto nie ma pojęcia o tym języku, naprawdę nie wiadomo jak i do czego to stosować! Tak, tam jest napisane, stosować "po" zejściu z plaży. Dla Polaka nie jest to takie oczywiste! Budzi całą masę rozmaitych skojarzeń!

Język czeski, to prześmieszny język dla pozostałego słowiańskiego "plemienia". Jest tak śmieszny, że Czesi, coraz częściej, za dodatkową opłatą, organizują pochówki w języku angielskim, bo czasami nie można ceremonii pogrzebowej dokończyć!
Polacy, którzy bywali w Czechach, twierdzą, że czasami pogrzeby w dawniejszej Czechosłowacji są śmieszniejsze niż wesela w Polsce! Kiedy się słucha Heleny Vondrackowej, czy Iżego Korna, nie można powstrzymać się od śmiechu, mimo że są to piosenki o miłości, smutku i "cierpieniach" sercowych.
Pewien Czech w towarzystwie powiedział, że ma dość tematów o "laskach" i lasek w ogóle!
Boże, u nas mężczyźni na ogół rozmawiają tylko o "laskach", czasami "nebeskich", bo gdy 20 "zielonych" już nie starcza, to puszczają w obieg "nebeskie" 20 euro, mające większe wzięcie i korzystniejszy przelicznik bankowy.
Nie można nie wspomnieć o poważnych stanowiskach państwowych związanych na co dzień z "laską". Taki marszałek sejmu, to prawie jak cesarz, co" miał klawe życie". Codziennie mu podają "laskę" i zabierają, podają i zabierają... Gdzie sprawiedliwość! To, co inni na co dzień pożerają tylko wzrokiem, ktoś inny konsumuje tylko po to, żeby się nie popsuło!

Pomyślałam sobie, że można skutecznie walczyć z wulgaryzmami językowymi. W bardzo prosty sposób! Wystarczy te wulgarne słowa zastąpić normalnymi, mającymi inne znaczenie i ludzie z czasem się przyzwyczają. Wyobraźmy sobie, że brzydkie słowo wcale nie musi oznaczać, że jest brzydkie. To wszystko zależy od konwencji i samej nomenklatury. Gdyby takie słowo, jak bułka, zastąpić słowem "dupa"?. I odwrotnie. Wulgaryzm dupa zastąpić słowem "bułka". Wyobraźmy sobie, że "dupa", to właśnie dawniejsza bułka. Idziemy do piekarni i mówimy: "poproszę trzy dupy i jeden chleb" - to chyba oczywiste i nawet brzmi nieźle.
Następny przykład. Na ulicy możemy zaczepić obcą dziewczynę, która nie jest jeszcze zorientowana w ostatnich zmianach językowych i spytać ją: ej! ty! dasz mi bułki? A ona, po prostu, przy wszystkich daje nam "dupy"! W ten sposób można by się nawet na ulicy "pożywić".
Czyż to nie jest skuteczny sposób na ograniczenie wulgaryzmów w naszym bogatym w słowa i pięknym języku? Niepokoję się tylko, co na to mój życiowy autorytet "językowy", profesor Miodek.



Zresztą, co ja będę sobie głowę łamała. Nawet, jak się komuś ten sposób walki z wulgaryzmami nie spodoba, to niech mnie pocałuje w... "bułkę"!



1 komentarz:

Anonimowy pisze...

buhahahahahahaha!! ato dobre;)